Co nowego u mojch pociech :)
 

Nadzieja Dobermana
Zawsze w pamięci
Zawsze w pamięci

 

Rok 2014

 

  * * * * * *
Jesiennie ...

      Minęło lato i mogę powiedzieć, że już na dobre zaaklimatyzowałyśmy się w nowym środowisku. Nie obyło się oczywiście bez przykrych niespodzianek. Pod koniec października, szalona Juma, podczas biegania po lesie, zawadziła o wystającą gałąź drzewa i wydarła sobie kawał skóry w pachwinie. Ponieważ nie zdążyłam jeszcze zapoznać się z miejscowymi weterynarzami, miałam problem ze znalezieniem chętnego i dysponującego czasem, aby pocerować Jumę. Pech chciał, że jedyny wolny lekarz /z trudem przechodzi mi to określenie/ przyjmował w lecznicy, która przypominała czasy bardzo głębokiej komuny, w której zresztą chyba od tamtej pory nie było sprzątane. Ale ponieważ nie miałam wyjścia, musiałam zdecydować się na szycie, chociaż z góry przeczuwałam jakie będą efekty. Nie będę opisywała ze szczegółami, powiem tylko, że zabawa z paprzącą się raną trwała blisko miesiąc, podczas którego Juma latała z kołnierzem i w kubraku ochronnym. I chociaż pamiątkowa szrama zostanie jej już do końca życia, cieszę się, że ten koszmar mamy już za sobą.

 

 

      Pierwszy dzień listopada spędziłyśmy z ciocią Beatą, która odwiedziła nas wraz ze swoim podopiecznym, małym staruszkiem Druppim. Wybrałyśmy się na bardzo długi spacer, poznając przy okazji okolicę. W miejscu, gdzie zaczyna się "nasz" kanał rzeka przechodzi przez śluzę, robiąc bardzo dużo hałasu. Była to całkowita nowość dla Jumy i Cuby, które ze zdziwieniem patrzyły na piętrzącą się wodę.

 

 

      Koniec listopada przyniósł chłody, a nawet spore mrozy. Jak zwykle niezawodny w takich sytuacjach był kominek, przy którym dziewczyny leżały niemal całymi dniami

 

 

      Pełnią szczęścia są nasze spacery wzdłuż kanału, po którym pływają kaczki i łabędzie rodzinki.

 

 

      W początkach grudnia udzielił nam się panujący wszędzie świąteczny nastrój.

 

 

      Wszystkim, którzy zajrzą na naszą stronkę, życzę aby ten wyjątkowy czas w roku był miłym wytchnieniem od codziennych zajęć, aby Święta Bożego Narodzenia były radosne, miłe i rodzinne, dając moc pozytywnej energii na zbliżający się Nowy 2015 Rok.

 

 

 

* * * * * *

Wizyta cioci Lilianny

      Najgorsze remonty mamy już za sobą, większość pudeł rozpakowana, więc uznałam, że możemy zacząć przyjmować gości. Odwiedzili nas już Asia z Tomkiem, ale bez nowej pociechy...
/śmierć Bordoty też była dla mnie szokiem/

      Gościem, który przyjechał do nas na dłużej była Lilianna ze swoim nowym synusiem Maro. Nie bardzo wiedziałam jak dziewczyny zareagują na widok czarnego, ogoniastego młodzieńca, ale razem z Lilianną uznałyśmy, że najlepiej dać im swobodnie dokonać zapoznania.
Juma - jak zawsze pogodna zaakceptowała młodego bez problemów. Bałam się o reakcję Cuby - zakapiora, ale ona postanowiła zakolegować się z Maro i przyjęła go do naszego grona jak starego znajomego.
Do tej pory dziewczyny poznały trzy psy z sąsiedztwa. Cudownego, młodego /9 miesięcy/ border collie Joszko, leciwego /10 lat/ owczarka niemieckiego Odina i suczkę Dianę, która często przechodzi koło naszego domu, ale ta znajomość do miłych nie należy niestety.

 

Joszko

 

 

powitanie przy płocie

 

      Lilianna przywiozła Jumie i Cubie mnóstwo prezentów, oczywiście takich do zjedzenia. Dziewczyny zgłupiały na widok takiej ilości różnych smakołyków.

 

 

      Po krótkim powitaniu przyszła pora na pokazanie gościom naszego Raju, w którym również Maro czuł się świetnie.

 

 

      Największą atrakcją było pójście nad kanał Wdy, który przepływa przy naszej działce. Maro dał popis swoich umiejętności pływackich, podczas których tylko Juma mu towarzyszyła.

 

 

      Cuba natomiast nabrała chęci do zabawy w momencie kiedy wszyscy już byli bardzo zmęczeni i szykowali się do snu.

 

 

Lilianna, bardzo dziękuję za cudowny weekend, mam nadzieję, że jeszcze wiele razy to powtórzymy.

 

 

 

* * * * * *

Zmiany, zmiany, zmiany.......

      Dawno nic nie pisałam, ale w naszym życiu zaszły tak ogromne zmiany, że zupełnie nie miałam głowy do myślenia o stronce. Musiałam podjąć decyzję o zmianie miejsca zamieszkania, o rozstaniu z Podkową. Była to bardzo trudna decyzja, wielka życiowa rewolucja, ale nie dało się tego uniknąć. Postanowiłam, że jak już zmieniać to radykalnie. Ostatnie miesiące w Podkowie były trudne i smutne.

 

jeszcze w Podkowie

 

      Potem zaczęło się pakowanie i przeprowadzka. Znalazłam dla nas cudowne miejsce na Pomorzu, w Borach Tucholskich. Nasze nowe życie zaczęło się 26 lipca. Domek położony na działce w lesie, nad kanałem Wdy, z prywatnym pomostem, w bardzo cichej i spokojnej okolicy. Jednym słowem - RAJ. Juma z Cubą zwariowały widząc ile mają terenu do biegania, ile ciekawych zapachów i różnorodnych atrakcji. Nie bardzo wiedziały co się dzieje, bo ogólnie panujący bałagan sprawiał, że po domu ciężko było się poruszać.

 

przeprowadzkowy bałagan

 

      Przez pierwszy miesiąc zmieniali się fachowcy od remontu. Szczególnie Jumie to odpowiadało, bo panowie mieli własny prowiant, którego, mimo moich ostrzeżeń, nie chowali. Efekt był taki, że fachowcy chodzili głodni a Juma i Cuba poprawiały się w oczach. Do tego ciągłe głaskanki, poklepywania i Juma była w Śiódmym Niebie. Cuba, mniej wylewna w okazywaniu uczuć, ograniczała się głównie do wyszukiwania schowanych knapek.

 

ze studniarzami

 

 

z ekipą, która przewoziła naszą starą agawę

 

 

Juma po malowaniu mieszkania

 

      Podczas malowania płotu i drobnych prac na terenie, Juma z Cubą, mimo panujących upałów, cały czas mi towarzyszyły.

 

 

      Zdarzały się momenty silnego zmęczenia, zarówno upałem jak i intensywnością zajęć.

 

zmęczone, ale czuwające

 

      Na początku, Juma z Cubą myślały chyba, że to wakacje. Całe dnie ze mną, bieganie samopas po lesie, poznawanie nowych zapachów /bobry przychodzące na działkę, kuny i lisy zostawiające ślady, a do tego dzikie koty/, wszystko to sprawia, że moje psy są wyraźnie szczęśliwe.

 

Cuba /czerwona obroża/

 

 

Juma /brązowa obroża/

 

      Mając tyle atrakcji, dziewczyny bardzo się zmieniły. Przestały ze sobą prowadzić niepotrzebne wojny, mogę z nimi swobodnie chodzić po lesie bez obawy, że skończy się to awanturą i szyciem u weterynarza. Poza tym, widzą, że ja również jestem spokojniejsza, mimo nawału zajęć.

 

wspólne "zwiedzanie" terenu

 

      Juma w czerwcu skończyła 9 lat, Cuba dzisiaj kończy 8 lat. Cieszę się z ich dobrego zdrowia i kondycji i mam nadzieję, że spędzimy razem jeszcze wiele lat.
Mam jednak świadomość, że czasy, kiedy to dobermany żyły po 13-15 lat niestety minęły. Hodowla tej wspaniałej rasy poszła w bardzo złym kierunku.
Z wielkim smutkiem przyjmuję wiadomości o kolejnych wspaniałych psach, które odchodzą za Tęczowy Most w najpiękniejszych latach życia psa. Bardzo współczuję Liliannie z powodu Reda, Sławkowi z powodu Keris, Izie i Tomkowi z powodu Machico, Eli z powodu Elishy, Asi i Tomkowi z powodu Bordoty itd. itd......
Dlatego też cieszę się z każdej chwili spędzonej z moimi dziewczynami, bez względu na to, czy wylegują się przy kominku w chłodne wieczory

 

 

      czy, kiedy padają ze zmęczenia w swoich klatkach

 

      czy, kiedy pomagają mi w pracach ogrodowych

Wszystkie jesteśmy po prostu szczęśliwe. 

 



Zobacz Aktualności 2015
Zobacz Archiwum Aktualności 2014
Zobacz Archiwum Aktualności 2012-2013
Zobacz Archiwum Aktualności 2011
Zobacz Archiwum Aktualności 2010
Zobacz Archiwum Aktualności 2009 i starsze