Co nowego u mojch pociech :)
 

Nadzieja Dobermana
Zawsze w pamięci
Zawsze w pamięci

 

Rok 2011

 

* * * * *

  Sylwester

      Sylwester to chyba najbardziej nielubiany przeze mnie dzień. Ludzie, którzy dość hucznie spędzają ten czas, nie zdają sobie sprawy z tego, co przeżywają zwierzęta. Zawsze jak wybuchają petardy widzę stada ptaków zrywających się z drzew, które nagle obudzone nie wiedzą gdzie mają uciekać. Widuję też biedne psy biegające po ulicach, szukając schronienia przed kanonadą petard. Cuba w miarę dobrze znosi takie hałasy, natomiast Juma jest przerażona i nie wie co ze sobą zrobić. Dlatego też staram się zrobić wszystko, aby złagodzić te sylwestrowe przeżycia.

 

Cuba

Juma

 

      O północy wzniosłyśmy toast za Nowy Rok.

 

Toast

 

      Co nam przyniesie ten rok, tego nikt nie jest w stanie przewidzieć. Mogę tylko mieć nadzieję, że nie będzie gorszy od tego, który już się skończył.

 

 

 

 

* * * * *

  Święta czas zacząć

      I wreszcie nadszedł ten magiczny dzień. Zaczęło się od ubierania choinki, w czym bardzo aktywnie / a nawet za bardzo/ uczestniczyły Juma z Cubą.

 

 

      Kiedy choinka była już ubrana, okazało się, że najpyszniejsza woda jest w stojaku choinkowym. Najpierw do wody podłączyła się Juma, a po chwili również Cuba, która zawsze małpuje Jumę.

 

 

      Potem już mogłam pod choinką poukładać prezenty.

 

 

      Po zdjedzeniu ciasteczek i smakołyków, przyszła pora na prezenty główne, które będą jak znalazł na Bal Sylwestrowy.

 

 

 

 

* * * * *

  Świąteczne przymiarki

      Wpis Pani Luizy w Księdze Gości uświadomił mi, że już czas wprowadzić świąteczne akcenty na naszej stronce. A ponieważ już zaczęłyśmy przymiarki do Świąt przedstawiam pierwsze, efekty. Podczas gdy ja przygotowywałam czapki Mikołajów, Juma z Cubą cierpliwie czekały na rozpoczęcie sesji, wiedząc doskonale co się szykuje.

 

 

      A potem już jakoś poszło...

 

 

      A ponieważ do Świąt zostało już niewiele czasu, pragnę wszystkim złożyć serdeczne życzenia, aby ten magiczny , bożonarodzeniowy nastrój zagościł w Waszych domach na dłużej.

 

 

* * * * *

  Kaczki, kaczki... ciąg dalszy

      Skorzystałam z pieknej grudniowej pogody i poszłam z dziewczynami do parku zobaczyć co słychać u kaczuszek. Odniosłam wrażenie, że przybyło ich trochę w ciągu tego miesiąca. Nie wiem, czy to za sprawą pieknej pogody, czy ciągłego dokarmiania, ale kaczki chyba wcale nie zamierzają opuścić tego miejsca. Co to będzie jak staw zamarznie? Ale póki co, nie mogę się na nie napatrzeć.

 

 

      Juma z Cubą tylko mogły popatrzeć jak ja zajmuję się innymi obiektami do fotografowania.

 

 

 

 

* * * * *

  Kaczki, kaczki...

      W ostatnich dniach staw w Parku Miejskim został opanowany przez niezliczoną ilość kaczek. Muszę przyznać, że nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek wcześniej coś takiego się zdarzyło. Postanowiłam więc wziąć dziewczyny na spacer i zobaczyć tą kaczą inwazję. Widok niesamowity, częściowo zamarznięta tafla wody i wszędzie pełno ślicznych, kolorowych kaczek.

 

 

      Musiałam bardzo uważać, bo nie wiedziałam do końca jak zachowają się moje psy na widok takiej ilości dzikiego ptactwa. Nie ryzykowałam więc i na wszelki wypadek Cuba została w kagańcu przywiązana do ławki, podczas gdy ja robiłam zdjęcia wyjątkowo spokojnej Jumie.

 

 

      Niestety, ta "sielanka" nie trwała długo, gdyż dołączyli do nas ludzie, którzy przyszli pokarmić kaczki. Na stawie zapanowało podniecenie, ruch, kaczki zaczęły wychodzić na brzeg. Dla Jumy tego było za wiele. Najpierw zaczęła nerwowo biegać, oszczekiwać kaczki, a na koniec po prostu wskoczyła do wody.

 

 

 

 

* * * * *

  Listopadowa niedziela

      Postanowiłam wykorzystać piękną, słoneczną pogodę, aby zrobić trochę zdjęć w tej cudownej, jesiennej scenerii. Nawet wpuściłam Jumę do "zakazanego ogrodu", gdzie prawie wszystko przysypały dębowe liście. Przez pół godziny, Juma biegała jak szalona czując zapach odwiedzających ogród kotów. Wskoczyła nawet do opróżnionego z wody /na szczęście!/ oczka.

 

 

      Po tym szaleństwie udało mi się zatrzymać ją na chwilę i zrobić kilka "normalnych" fotek.

 

 

      Cuba tym razem nie została wpuszczona do ogrodu, jednak jej też zrobiłam trochę zdjęć.

 

 

 

 

* * * * *

  Jesiennie

 

Cuba

 

 

Razem

 

 

Juma

 

 

 

* * * * *

  Gościeńczyce

 

      Tym razem, na planowany od dłuższego czasu wyjazd do Gościeńczyc, postanowiłam zabrać również Cubę. Po jej ubiegłorocznych, całkowicie nieudanych, próbach z IPO wiedziałam, że będą problemy. Potraktowanie Cuby batem przy pierwszym spotkaniu z p. Darkiem, sprawiło, że na sam dźwięk uderzenia bacika Cuba wpada w panikę. Potem próbował to naprawić Marcin Luciak, ale też nie dało to specjalnych efektów. Bardzo byłam ciekawa jak zachowa się Cuba przy Martinie Barjaku. Widząc pakowaną do samochodu klatkę, Cuba była przekonana, że znowu jedziemy na jakąś wystawę. Nie była więc zachwycona z tego powodu. Juma natomiast oszalała z radości, kiedy założyłam jej szelki, bo wiedziała dokładnie jaka zabawa nas czeka. Po przyjeździe na miejsce treningu, Juma oczywiście najpierw przywitała się z Kotem, potem obwąchała cały teren. Cuba, była wyraźnie w szoku, nie rozumiała zupełnie gdzie i po co przyjechałyśmy.

 

 

      Na widok Martina i rękawa Juma oszalała calkowicie, co było do przewidzenia. Potem przyszła kolej na Cubę. I tak jak przewidywałam, na początku zero zainteresowania, wręcz strach. Jednak Martin bardzo sprytnie zaczął z Cubą zabawę szmatką, potem gryzaczkiem i sprawił, że Cuba bardzo się ożywiła, przełamała lęk i zaczęła zachowywać się jak prawdziwy doberman.

 

 

      Podczas gdy Cuba "walczyła" na placu, Juma grzecznie siedziała w klatce, czekając na swoją kolej.

 

 

      Podczas przerwy mieliśmy niezły ubaw. Na plac przyjechali ludzie z dziećmi, które, najpierw nieśmiało, ale potem już całkiem odważnie, zaczęły zabawę z Jumą. Juma uwielbiająca robić różne sztuczki za kawałek ciasteczka, była w swoim żywiole.

 

 

      Na koniec wizyty w Gościeńczycach spróbowałyśmy z Agą i Renatą zrobić fotki pamiątkowe Ferdka, Kota i dziewczynek. Niestety, nie było to łatwe.

 

 

Galeria zdjęć Agi i Renaty

 

 

* * * * *

  Ostatni letni spacerek

 

      Piękna pogoda, niedziela, psy spragnione spaceru. Nie mogłam się oprzeć, więc poszłyśmy do Parku. I chociaż, po raz pierwszy, miał miejsce mało miły incydent, nie popsuło to nam milego nastroju. Otóż, pewna pani przechodząca w pobliżu nas ze swoim buldożkiem, prawie weszła na nas w czasie robienia zdjęć. Juma nawet jej nie zauważyła, Cuba tylko warknęła na psa. A pani od razu zalała nas potokiem pretensji i uwag w rodzaju, że wie do czego dobermany są zdolne i że powinny być zawsze w kagańcach. Dobrze, że bardzo mili Państwo z dzieckiem, którzy zatrzymali się przy nas nad stawem, byli całkowicie odmiennego zdania.

 

na tarasie Pałacyku

 

 

kaczuszki na stawie

 

 

nad stawem

 

 

 

* * * * *

  Urodziny Cuby

 

      Dzisiejszą uroczystość - piąte urodziny Cuby postanowiłam uczcić tortem i sesją zdjęciową. I o ile z tortem poszło bez problemów, to zrobienie kilku pamiątkowych fotek było prawdziwym wyzwaniem. Podniecenie zaczęło się już w momencie mierzenia okolicznościowych ozdób.

 

w oczekiwaniu na tort

 

      Wniesienie tortu i hasło "nie rusz" wywołało w dziewczynkach spore zdenerwowanie. Wiedziały, że te ukochane bułeczki i kiełbaska są dla nich i nie mogły zrozumieć, że nie pozwalam tego ruszyć.

 

sprawdzenie zawartości tortu

 

      Zniechęcona Cuba odeszła na chwilę, Juma natomiast pilnowała przyszłej zdobyczy.

 

 

      Ponieważ dalej nie pozwalałam ruszyć tortu, obrażona Cuba nie chciała pozować do zdjęć.

 

 

      Nie mogłam dłużej ich powstrzymywać od skonsumowania tych wszystkich "wspaniałości", gdyż obawiałam się awantury. Tort został skonsumowany w 3 sekundy, włącznie, niestety, ze świeczką. Mam nadzieję, że odrobina wosku im nie zaszkodzi. Tego momentu niestety już nie mogłam uwiecznić na zdjęciach.

 

 

* * * * *

  Gościeńczyce po raz kolejny

 

      W niedzielę po raz kolejny wybrałyśmy się z Jumą do Gościeńczyc, na mały trening z Martinem Barjakiem. Przyjechała Renata z Kotem i Aga z Ferdkiem. Było to bardzo miłe spotkanie i okazja do zrobienia przez Agę wspaniałej dokumentacji fotograficznej z treningu.

 

Pamiątkowe fotki ze spotkania

 

Galeria Agi - trening
ustaw pokaz slajdów

 

 

* * * * *

  Weekendowe lenistwo

 

Juma

 

 

Cuba

 

 

wpólny wypoczynek

 

 

Cuba przełamuje swój lek przed motorem

 

 

 

* * * * *

 Spotkanie szkoleniowe w Gościeńczycach

 

      Już po raz trzeci wybrałyśmy się z Jumą do Gościeńczyc, na mały trening u Martina Barjaka. Czekając na rozpoczęcie zajęć, Juma najpierw dokładnie zwiedziła teren.

 

 

      Potem była rozgrzewka z Renatą i Kotem, podczas zabawy patyczkiem

 

 

      Aż wreszcie przyszedł Martin i się zaczęło...

 

 

 

 

* * * * *

 Spacer do Parku

 

      Nareszcie nastało prawdziwe lato, więc możemy nadrabiać zaległości spacerowe

 

Przy ulubionym pieńku

 

     

 

nad stawem

 

     

 

igraszki Jumy w wodzie

 

 

* * * * *

 Trochę zabawy

 

      Po wielu deszczowych dniach wreszcie wyjrzało słońce. Dziewczyny większość dnia spędziły na dworze, ale żeby dać upust rozpierającej je energii postanowiłam do zabawy włączyć ulubione zabawki. Juma uwielbia freesby, może ganiać za nim aż do uraty tchu. Zabawa z Jumą to czysta przyjemość.

 

Juma odpoczywająca po zabawie z freesby

 

      Zabawa z Cubą nie jest już taką przyjemnością, gdyż Cuba zdecydowanie nie jest fanką gier zespołowych.

 

Cuba z piłeczkami

 

      Ulubionym zajęciem Cuby jest przechwycenie piłeczki i schowanie się z nią w krzakach. Jak łatwo się domyślić, żywot każdej zabawki jest dość krótki.

 

Cuba w krzakach z piłeczką

 

      Po takich szaleństwach woda z miski i ukochane uszy wieprzowe smakują jeszcze lepiej.

 

 

      Po takich atrakcjach nie pozostaje już nic innego jak zapaść w sen.

 

Juma

 

 

* * * * *

 Pożegnanie Kiciuni

 

      Dzisiaj, po krótkiej, ale bardzo ciężkiej chorobie pożegnałam moją kochaną Kiciunię. Była ze mną od 2004 roku. Dostałam ją z hodowli kotów brytyjskich, gdzie jako kotka hodowlana nie spełniała oczekiwań. Miała wtedy prawie 4 lata. Bardzo ciężko i długo aklimatyzowała się w nowym domu. Wszystko było dla niej wielką niespodzianką, począwszy od dużej przestrzeni w domu, towarzystwa psów, a skończywszy na możliwości wyjścia na dwór, na trawkę, której do tej pory w ogóle nie znała. Pamiętam jej zdziwienie jak założyłam jej szelki i na smyczy wyszłyśmy na pierwszy spacer do ogrodu. Przybycie Jumy do mojego domu było dla Kici dużym przeżyciem. Abra i Amanda z racji sędziwego wieku i choroby ze spokojem znosiły obecność kota w domu, natomiast Juma koniecznie chciała traktować Kiciunię jak kumpla do szalonych zabaw. Kiedy po roku dołączyła do nas Cuba, Kicia nie miała lekkiego życia. Jednak, mimo nierównych sił, Kici zawsze udawało się umknąć i schować przed psami. Można powiedzieć, że żyły obok siebie, nie wchodząc sobie w drogę.
Na początku lipca zauważyłam, że Kicia zrobiła się jakaś nieswoja, prawie nie jadła i była bardzo smutna. I chociaż, jak dotychczas, korzystała z okazji pomiziania się ze mną, czułam, że coś jest nie tak. Ponad tydzień jeździłyśmy codziennie na kroplówki. Juma z Cubą widziały, że coś dziwnego się dzieje z kotem. W domu zapanowało zawieszenie broni. Kiciunia wylegiwała się na fotelu, a psy leżały obok na dywanie. Bardzo żałuję, że nie mogłam zrobić żadnego zdjęcia z tej domowej sielanki, ale jak na złość popsuł mi się aparat fotograficzny. Jednak ten obraz na zawsze pozostanie w mej pamięci. Kiedy po południu wyjeżdżałyśmy do lecznicy na operację, Juma z Cubą zaglądały do transportera, wąchały Kiciunię i może żegnały się z nią? Po moim powrocie wiedziały, że stało się coś złego, nie było szaleństwa na powitanie, a szeroko otwarte oczy pytały - gdzie Kicia? Potem, kiedy sprzątałam wyprawkę Kiciuni, cały czas mi towarzyszyły, zaglądając do pustego już transportera, wąchając koszyk z poduszeczką i pustą kuwetę. A potem przytuliły się do mnie, chcąc ukoić mój ból.
Żegnaj Kiciu, kochany koteczku, bardzo będzie mi brakowało tego Twojego cudownego mruczenia.

 

Dział poświęcony Kiciuni

 

 

* * * * *

 Bardzo miłe spotkanie

 

      Piękna, czerwcowa pogoda, sprawiła, że postanowiłam zabrać dziewczyny na długi spacer. W Parku Miejskim spotkałyśmy przemiłych znajomych z Luśką - yorkiem. Luśka jest wyjątkowo sympatycznym psem, w niczym nie przypomina yorków jakie często się spotyka. Jest bardzo zrównoważona, nie szczeka z byle powodu, zachowuje się jak prawdziwa psia arystokracja. I chociaż w pierwszym momencie Cuba myślała, że to jakiś kotek do nas doszedł, po chwili już się uspokoiła. Juma i Cuba na tyle zaimponowały swoim zachowaniem, że zostałysmy zaproszone "na kawę" do właścicieli Luśki. Na początek dziewczynki dostały michę wody, a potem spokojnie położyły się na tarasie, wypoczywając po spacerze.

 

w ogrodzie

 

poczęstunek

 

LuŚka

 

Odpoczynek na tarasie

 

 

* * * * *

 Urodziny Jumy

 

      Dzisiaj Juma skończyła 6 lat. Jak to zwykle bywa przy takich okazjach, nie obyło się bez smakołyków, które zostały pożarte zanim wzięłam do ręki aparat fotograficzny. Potem jednak udało mi się zrobić kilka okolicznościowych fotek. Jumisiu, niech dopisuje ci zdrówko i ta twoja niesamowita energia. Bądź nadal moją kochaną, zwariowaną dziewczynką.

 

dostojna jubilatka

 

z Cubą

 

 

* * * * *

 Weekend wystawowy w Łodzi

 

      Drugi weekend maja, zaplanowanowany dość dawno temu, miał być połączeniem dwóch wystaw w Łodzi, ze spotkaniem dobermaniarzy z całego kraju i z zagranicy. W sobotę miała odbyć się I Krajowa Wystawa Dobermanów "Dobermann Star", potem grill z noclegiem w Ośrodku "Boruta" w Grotnikach, a w niedzielę Międzynarodowa Wystawa Psów. Na sobotnią wystawę przyjechały psy z Rosji, Ukrainy, Łotwy i Niemiec zaliczane do czołówki europejskiej. Bardzo ucieszyłam się ze spotkania z Nataszą /hodowczynią Cuby/, która również przyjechała ze swoimi psami na tą wystawę.

 

Cuba z Nataszą

 

      Wspaniała oprawa wystawy, cudowna organizacja, mnóstwo nagród, a przede wszystkim zaproszony do sędziowania p. Gunther Ehrenreich - wszystko to sprawiło, że emocje były wielkie. Cuba była zgłoszona do klasy championów, w której miałyśmy jeszcze pięć wspaniałych konkurentek. Wszystko zaczęło się normalnie, od prezentacji i biegania wokół ringu.

 

na ringu

 

      Potem sedzia zaczął indywidualne oceny i tu spotkała nas /a właściwie mnie/ bardzo przykra niespodzianka. Okazało się, że Cuba straciła zęba, nawet nie wiem kiedy i gdzie. A ponieważ nie miałam żadnego zaświadczenia nie pozostało mi nic innego, jak zejść z ringu bez oceny.

 

oglądanie zębów

 

      Po zakończonej wystawie udaliśmy się wszyscy do Ośrodka w Grotnikach, gdzie czekał na nas grill i wspaniałe biesiadowanie.

 

 

      Bardzo miłym akcentem było przybycie ekipy Ukrainy z wielką butelką szampana jako podziękowaniem za wspaniałą wystawę i cudowne nagrody, które w większości trafiły do nich.

 

 

      W niedzielę rano całe towarzystwo zaczęło się szykować do wyjazdu na kolejną wystawę w Łodzi, ja jednak postanowiłam wrócić do domu, gdyż i tak Cuby bym nie wystawiała. Cuba była bardzo z tego zadowolona, ponieważ nigdy nie lubiła wystaw i całego tego zamieszania. Jeżeli jednak będę chciała jeszcze z nią na wystawy pojeździć, muszę złożyć dokumenty w celu otrzymania odpowiedniego zaświadczenia.

 

 

* * * * *

 Wielkanocne życzenia

 

 

      Niech cieszą Was kolorowe pisanki i cukrowe baranki A wielkanocne zajączki niech Wam przyniosą radość i nadzieję.

 

 

 

* * * * *

 Kolejne spotkanie szkoleniowe

      Kiedy padła propozycja kolejnego spotkania szkoleniowego u Martina Barjaka, wiedziałam, że nie mogę nie pojechać. Juma na widok szelek od razu wiedziała co nas czeka. Niestety, tym razem, towarzystwo dobermanie nie dopisało i w efekcie byłyśmy tylko z Renatą i Kotem. No i znowu było super, Juma już pewniejsza, nie mogła się doczekać kiedy dostanie rękaw. I znowu była znakomita, za co bardzo pochwalił ją Martin. Z tego spotkania mamy dwa krótkie filmiki.

 

 

      i jeszcze kilka zdjęć

 

 

 

* * * * *

 Spotkanie szkoleniowe

      W ostatnią niedzielę marca, grupka dobermaniarzy urządziła sobie spotkanie szkoleniowe na terenie ośrodka Magdy i Martina Barjaków niedaleko Tarczyna. Przyjechała Aga z Nemuśką /Nemesis Noor z Diabeli/ i Ferdkiem / Ferro z Innej Bajki/, Renata z Kotem / Gotti Iblis/, Sylwia i Bartek z Jarim /Tira Vento Sorbet/, no i ja z Jumą. Juma, która do tej pory była bardzo pokrzywdzona jeśli chodzi o różne wyjazdy, była bardzo zaciekawiona gdzie my właściwie jedziemy. Z wielką radością przywitała Kota, potem całą resztę towarzystwa. I widać było jej niesłychane szczęście z niespodzianki jaką jej zrobiłam.

 

z Kotem i Ferdkiem

z Kotem

z Jarim

z Ferdkiem i Jarim

 

      A potem zaczęły się przyjemności szkoleniowe. Juma, która po raz pierwszy w życiu zobaczyła prawdziwego pozoranta z rękawem, pokazała jaka w niej drzemie bestia. Zachowywała się tak, jakby nic innego do tej pory nie robiła. Pokazała wielką klasę i została bardzo pochwalona przez Martina Barjaka. Jednym słowem - Pies do sportu.

 

 

 

jeszcze trochę zdjęć z obrony

 

      Wielkie dzięki za tak mile spędzony dzień. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz taką imprezę uda się zorganizować. A muszę przyznać, że warto, bo chociaż jestem laikiem w sprawach szkolenia, śmiało mogę powiedzieć, że Martin jest Szkoleniowcem pisanym przez duże S.

 

 

* * * * *

 Szaleństwa Jumy

      Od długiego czasu przymierzałam się do zrobienia krótkiego filmiku z ulubionego zajęcia Jumy. Zdjęcia, mimo całego swego uroku, nie są w stanie oddać wszystkiego. Juma jest psem, który znakomicie potrafi sobie zorganizować rozrywkę. Idealnym bodźcem do tego są samochody. Na początku reagowała szaleństwem na samochody duże /ciężarówki/, potem już busy ją kręciły, a teraz to właściwie wszystko co się porusza i robi trochę hałasu.

 

 

 

* * * * *

 Mroźny luty.

      Lutowe okropne mrozy sprawiły, że o spacerach, czy nawet wyjściu na dłużej na dwór nie mogło być mowy. Ale na szczęście mróz trochę odpuścił i mogłam wreszcie wyjść do ogrodu. I chociaż to dla moich psów "zakazana część ogrodu", w spacerze tym towarzyszyła mi Cuba. Największą dla niej atrakcją były ślady i zapachy dzikich kotów, które regularnie nawiedzają ten teren.

 

 

      Juma tylko na chwilę włączyła się do wspólnej zabawy.

 

 

      Niedzielne przedpołudnie było na tyle ciepłe /temperatura podniosła się do 0stC/, że postanowiłam wybrać się z dziewczynami na dłuższą wędrówkę. Najpierw odwiedziłyśmy wspaniałą podkowiańską cukiernię. Juma i Cuba wiedzą, że najpierw trzeba trochę cierpliwie poczekać, aby później dostać nagrodę w postaci pysznych ciasteczek. Przemiła ekspedientka, która obserwowała czekające grzecznie psy, wyszła aby osobiście je nakarmić pysznościami.

 

 

      Kolejnym etapem spaceru był Park, gdzie jeszcze zamarznięty staw i leżący śnieg przypominają o zimie.

 

 

 

* * * * *

 Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy...

      W tym roku w dniu finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy dopisała pogoda, więc mogłyśmy udać się na spacer do centrum miasta, aby zagrać z tą wspaniałą Orkiestrą.

 

 

 



Zobacz Aktualności 2015
Zobacz Archiwum Aktualności 2014
Zobacz Archiwum Aktualności 2012-2013
Zobacz Archiwum Aktualności 2011
Zobacz Archiwum Aktualności 2010
Zobacz Archiwum Aktualności 2009 i starsze