|
* * * * *
Dawno
temu, bo w 1981 roku zamieszkali w sąsiedztwie ludzie z pięknym
brązowym dobermanem o imieniu Bart.
Miałam wtedy charty afgańskie, które szalały przy płocie widząc jak
Bart dumnie przechodzi ulicą, zawsze coś niosąc w pysku, albo gazetę
swojego pana, smyczkę, siatkę z zakupami albo ukochaną swoją szmacianą
laleczkę. Byłam w nim zakochana, imponował mi elegancją, inteligencją,
zrównoważeniem, a przede wszystkim bezgraniczną miłością do swoich
państwa. Był dla nich nie tylko oddanym przyjacielem ale również
obrońcą.
Już wtedy wiedziałam, że moim kolejnym psem będzie doberman.
Po kilku latach, kiedy odszedł jeden z moich afganów, zaczęłam
poważnie myśleć o zakupie dobermana. Jednak był to bardzo
niesprzyjający okres dla tej rasy, krążyło wiele opowieści, wręcz
horrorów. I wtedy to, zupełnie przypadkowo, zobaczyłam na łące
starszego pana z suką dobermanką, odważyłam się podejść i porozmawiać.
Powiedziałam, że mam dylemat, bo chciałabym mieć dobermana, ale mam
trochę obaw przed tą rasą. I wtedy starszy pan,
spojrzał pełnym miłości wzrokiem na siedzącą przy nim sukę i prawie
ze łzami wzruszenia w oczach rzekł: "To są najwspanialsze psy na
świecie". Nie musiał już nic więcej mówić, decyzja zapadła...
Znalazłam ogłoszenie o sprzedaży szczeniąt, pojechałam
zobaczyć i zdecydowałam się na brązową sunię, największą "sierotkę" w
całym miocie.
W lutym 1990 roku, w moim domu zamieszkała Tina /Farah Majstersztyk/ .

Stała się dla mnie najwspanialszym przyjacielem, idealnie wyczuwała
mój nastrój, wspierała w chwilach trudnych, cieszyła się moimi
radościami. Na pierwsze urodziny Tiny kupiłam czarną suczkę Bonnie
/Bryza od Dwóch Budrysów/, która okazała się również wspaniałą
towarzyszką .

Potem zaczęły się wystawy, na które, przyznam szczerze, nie
miałam na początku ochoty jeździć. Jednak namówiona przez hodowcę
zdecydowałam się.
Bakcyla wystawowego łyknęłam od razu, jak na pierwszej wystawie Tina
zajęła III miejsce z oceną doskonałą. Potem było wiele wystaw,
niezapomnianych wzruszeń i radości, których ukoronowaniem stał się w
maju 1992 roku tytuł Championa. Zdecydowałam się na
zarejestrowanie hodowli, gdyż koniecznie chciałam mieć po Tinie
dzieci. Tak też się stało i w listopadzie 1992 roku moja
ukochana sunia urodziła pierwsze szczeniaki. Chociaż planowałam
pozostawienie jednej suczki, los sprawił, że pozostały dwie brązowe Abra i Amanda. Miałam więc cztery dobermanki, każda inna pod względem
charakteru, ale wszystkie jednakowo kochane i cudowne.

Moje przygody z wystawami właściwie się skończyły.
Bonnie, nie była wystawowym egzemplarzem, natomiast Abra i Amanda mimo
dobrego wyglądu, miały kłopoty z zębami po przebytej chorobie i
wiedziałam, że sędziowie nie uwzględnią żadnych zaświadczeń
lekarskich.
Czas mijał nieubłaganie, sunie zaczynały się starzeć.
Pierwsza odeszła od nas Tina, w wieku 11 lat, potem Bonnie mając ponad
13 lat. Po śmierci Abry w maju 2005 roku, wiedziałam, że muszę kupić
szczeniaka, który wypełni pustkę w domu i sprawi, że to co
nieuchronne nie będzie tak bardzo bolało. Przez tylko dwa tygodnie
maleństwo miało towarzyszkę. W połowie sierpnia Amanda dołączyła do
swojej mamusi, cioci i siostry.
Znowu są razem chociaż ode mnie dzieli je Tęczowy Most...
Maleństwem, które zaczęło nowy rozdział w mojej
"dobermanowej księdze" jest JUMA.

To śliczne, brązowe zwierzątko, o niesamowitym
temperamencie i zdecydowanym charakterze sprawiło, że znowu w domu
zrobiło się ruchliwie i wesoło. Żal po stracie moich ukochanych
dziewczynek przyćmiły problemy związane z wychowaniem Jumy.
I chociaż wydawało mi się, że doberman nie stanowi dla mnie żadnego
problemu, Juma szybko wyprowadziła mnie z błędu. Wiedziałam, że czeka
nas bardzo ciężka praca.....
Zapraszam do częstego odwiedzania naszej strony .... |
|