Gościeńczyce
Tym razem, na planowany od dłuższego czasu wyjazd do Gościeńczyc, postanowiłam zabrać również Cubę. Po jej ubiegłorocznych, całkowicie nieudanych, próbach z IPO wiedziałam, że będą problemy. Potraktowanie Cuby batem przy pierwszym spotkaniu z p. Darkiem, sprawiło, że na sam dźwięk uderzenia bacika Cuba wpada w panikę. Potem próbował to naprawić Marcin Luciak, ale też nie dało to specjalnych efektów. Bardzo byłam ciekawa jak zachowa się Cuba przy Martinie Barjaku. Widząc pakowaną do samochodu klatkę, Cuba była przekonana, że znowu jedziemy na jakąś wystawę. Nie była więc zachwycona z tego powodu. Juma natomiast oszalała z radości, kiedy założyłam jej szelki, bo wiedziała dokładnie jaka zabawa nas czeka. Po przyjeździe na miejsce treningu, Juma oczywiście najpierw przywitała się z Kotem, potem obwąchała cały teren. Cuba, była wyraźnie w szoku, nie rozumiała zupełnie gdzie i po co przyjechałyśmy.
Na widok Martina i rękawa Juma oszalała calkowicie, co było do przewidzenia. Potem przyszła kolej na Cubę. I tak jak przewidywałam, na początku zero zainteresowania, wręcz strach. Jednak Martin bardzo sprytnie zaczął z Cubą zabawę szmatką, potem gryzaczkiem i sprawił, że Cuba bardzo się ożywiła, przełamała lęk i zaczęła zachowywać się jak prawdziwy doberman.
Podczas gdy Cuba „walczyła” na placu, Juma grzecznie siedziała w klatce, czekając na swoją kolej.
Podczas przerwy mieliśmy niezły ubaw. Na plac przyjechali ludzie z dziećmi, które, najpierw nieśmiało, ale potem już całkiem odważnie, zaczęły zabawę z Jumą. Juma uwielbiająca robić różne sztuczki za kawałek ciasteczka, była w swoim żywiole.
Na koniec wizyty w Gościeńczycach spróbowałyśmy z Agą i Renatą zrobić fotki pamiątkowe Ferdka, Kota i dziewczynek. Niestety, nie było to łatwe.