Cuba
Od jakiegoś czasu zaczęła mi chodzić po głowie może trochę szalona myśl, żeby kupić drugą sunię. Jednak chęć wyjazdów na wystawy oraz przełamanie złych wspomnień związanych z wychowaniem Jumy, sprawiły, że na poważnie zaczęłam śledzić ogłoszenia, oglądać zdjęcia, studiować rodowody. Szczególnie jedno zwierzątko nie dawało mi spokoju. Jedyną rzeczą, która mnie trochę zniechęcała był rodowód suni, w którym występowały linie włoskie, na szczęście bez nieszczęsnych inbreadów na rodzeństwo A… del Citone. Sunia na zdjęciach miała w sobie to coś, co sprawiło, że moje serce zaczęło mocniej bić.
Decyzja zapadła i 25 grudnia 2006 roku odbyłam zwariowaną trochę podróż na granicę polsko-litewską dokąd przemiła Natalie Dreyer, hodowczyni Le Letton, dowiozła Cubę z dalekiej Rygi. Pierwszy kontakt z sunią utwierdził mnie w słuszności podjętej decyzji. Śmiało mogę powiedzieć, że to była miłość od pierwszego wejrzenia. A sądząc po reakcji Cuby była całkowicie odwzajemniona.
CUBA u hodowcy…
Późnym wieczorem dotarłam z maleństwem do domu, gdzie czekała na nas Juma. Nadspodziewanie dobrze przyjęła nowego lokatora pod nasz dach. Cuba, mimo szalonego zmęczenia i głodu, od razu zaczęła z Jumą zabawy i gonitwy. Zachowywała się tak jakby mieszkała z nami od dawna. Widząc jak nieufnie reaguje na widok obcych ludzi, moja radość była tym większa, że mnie przy naszym pierwszym spotkaniu potraktowała tak bardzo po przyjacielsku.
w drodze do domu…
pierwszy dzień w domu …
z Jumą na dworze pierwszy dzień …
Po prawie miesiącu od momentu przywiezienia Cuby mogę powiedzieć jedno, że każdej z nas wyszło to na dobre. Ja zyskałam małego przyjaciela, który co ranek szaleńczo wita się ze mną. Juma jakoś się uspokoiła i już nie miewa swoich odpałów, nawet wyraźnie zmieniła swój stosunek do mnie na znacznie lepszy niż był dotychczas. Częściej przychodzi do mnie i się przytula, czego wcześniej w ogóle nie robiła. Dla Cuby jest bardzo wyrozumiała, pozwala jej spać ze sobą, jeść z jednej miski, nawet ostrzejsze zabawy znosi bardzo cierpliwie. W domu zapanowała bardzo miła atmosfera, ja mniej się denerwuję, psy po całym dniu biegania i zabawy w ogrodzie są na tyle zmęczone, że głupoty im po głowach nie chodzą. Mogę spokojnie wyjść z domu i wiem, że dziewczynki w tym czasie nie będą robiły demolki tylko grzecznie pójdą spać.
wspólne spanie na legowisku…
Sylwester był dla Cuby wielkim przeżyciem, z uwagi na ilość fajerwerków, które w mojej okolicy zaczynają się w południe a kończą następnego dnia wieczorem. Bałam się, że dla niej może to być stres, ale okazało się, że Cuba nie tylko nie bała się huku, ale również z ciekawością spoglądała na niebo pełne kolorowych girland świateł. Oczywiście, nie obyło się bez przebieranek i noworocznego toastu, które w moim domu zawsze były tradycją.
Sylwester 2006…
Zaczęłyśmy Nowy Rok, ciekawe co nas czeka…
W pierwszy weekend Nowego Roku odbyły się oficjalne chrzciny Cuby. Przyjechali goście i został wypity szampan, którego dostałam od hodowczyni – Nataszy.
zdjęcie z rodzicami chrzestnymi…
i jeszcze jedno…
Cuba zadomowiła się na dobre, poznała już cały teren i przyszła pora na poznawanie najbliższej okolicy. Zaczęłyśmy również naukę chodzenia na smyczy. Na początku nie bardzo się to Cubie podobało, ale po kilku spacerach jest już znacznie lepiej. Pragnę, aby Cuba była dobrze zsocjalizowanym psem, żebym mogła z nią wszędzie pójść bez obawy przed głupimi komentarzami przechodniów.